niecodziennik

niedziela

...

..mial wreszcie miejsce moj pierwszy prawdziwy bal w buenos. hmm... wszystko zaczelo sie niewinnie. Kolega Rodrigo, brazylijczyk studiujacy w tutejszej szkole filmowej, obchodzil urodziny. spotkalismy sie w dobrej tajskiej restauracji. zjadlem, wypilem... tylko jedno piwo. pozniej bylo z gorki, ale wszystko, rzecz jasna, wylacznie w celach poznawczych. i tak, teraz juz wiem, ze wstep do kazdego klubu jest tu platny - nawet o 5.30 rano. kosztuje okolo 25 zeta, ale w cenie jest jeden drink i jedno piwko, wiec jakos mozna to przelknac. wiem tez, ze w sobote rano pizzerie otwarte sa juz od siodmej trzydziesci, a moze wcale nie sa zamykane z piatku na sobote... wiem jak wyglada nocny autobus, wschod slonca i kac w tutejszym klimacie. cenne doswiadczenie.. moi wspoltowarzysze mieli za to przyjemnosc zapoznania sie z malo znanym na swiecie, związanym z animistycznym kultem GALLUS GALLUS DOMESTICUS, polskim tancem ludowym . Kazdy zatem sporo dowiedzial sie o zyciu. bylo warto. zrestartowalem mozg, ale nastepny raz niepredko. w sobote okolo 19 mialem bowiem ogromna nieprzyjemnosc zajrzec do swojego portfela. Hmm, niezbyt wiele znalazlem. Pocieszyl mnie tylko fakt, ze wszystkie wydane pieniadze dzien wczesniej nieoczekiwanie wpadly w moje rece. i tu mala dygresja... pierwszego dnia zaraz po 15-godzinnej podrozy poszedlem wymienic mamone do banku. za sto dolarow dostalem 330 peso. 130 wsadzilem do portfela, reszte w polsennych majakach dobrze ukrylem... tak dobrze, ze,  po blisko trzech tygodnie zakrojonych na szeroka skale poszukiwan, zdazylem sie juz pogodzic z ich strata. az tu nagle w czwartkowy poranek wyciagam z szafy zielone skarpetki, coby pasowaly do zielono-czarnej kraty spodenek. chwytam, sciskam, czuje papier, o co, karwa, chodzi?? wykrecam, przekrecam skarpety zielone na druga, lewa strone i... napotykam zwitek trzech banknotow!!!

TOZ TO OCZYWISTE - W SENNYCH MAJAKACH, moglem ukryc je tylko w ten - OD DZIADA PRADZIADA ZNANY, SPOSOB!!! 

BYLY PIENIADZE, BYL BAL... od jutra znow kieracik

1 komentarz:

Á pisze...

kurczak tańczy dalej, ajt!