picwons

niecodziennik

czwartek

dwie twarze...


          ... egocentryzmu

czwartek

¡siempre de viaje!


wciąż żyję i mam się wcale nieźle...

sobota

TURYSTYCZNE OSTATKI

przed chwilą pożegnałem się z turystycznnym stylem życia...

na pamiątkę urządziłem uroczystą, samotną kolację w peruwiańskiej knajpie.

zamówiłem tradycyjną potrawę. dostałem półsurową rybę w megapikantnym sosie cytrynowo-cebulowym. równie egzotycznie, co smacznie, a do tego tanio...

co więcej zgadałem się z kelnerem.. okazało się, że pochodzi z Amazonii. interesują nas ten same obszary medycyny naturalnej. wymieniliśmy się mailami. zaproponował, że poleci mi kilka miejsc, które warto zobaczyć... może za rok, może za dwa.

czekam na zaprzyjaźnionego taksówkarza - mam jego telefon domowy (już nawet raz rozmawiałem z jego SEñORĄ), całujemy się na przywitanie i pożegnanie, wprowadza mnie w tajniki rytuału przygotowania mate i picia yerby (myślałem,  że umiem; okazało się, że totalna prowizorka) i jadę na dworzec autobusowy.

trochę szkoda opuszczać buenos, ale jeszcze tu wrócę...

COŚ SIĘ KOŃCZY, COŚ SIĘ ZACZYNA...

witam po dlugiej przerwie...
cztery godziny temu Mamula wsiadla do samolotu... Znow sam. Bylo git. Spedzilismy swietne dwa tygodnie i rozstalismy sie w wybornych nastrojach, w koncu juz niedlugo (na poczatku kwietnia) znow sie widzimy...

koniec laby, za 3h wsiadam do autobusu. jutro o 7 rano (Waszej 10) jestem w Córdobie, a w poniedzialek wracam do nauki... zapal nie mija.

mam dobra wiadomosc do wszystkich, ktorzy nie moga beze mnie zyc ;) od dzis znow dziala moj polski numer, wiec mozecie swobodnie i calkiem tanio wyrazic swoja palaca tesknote poprzez esemesy... bede odpisywal z nru argentynskiego (na ktory z kolej nie dochodza esemesy z zagranicy). pamietajcie tylko o +48 ...

wkrotce pokusze sie o dluzsza tekstowo-fotograficzna relacje z ostatnich dwoch tygodni...